Jak smakuje mleko ukochanej Pani (Maryi)? Recenzja Liebfrauenmilch


"To z Maryjką", czyli wino, które podbiło Instagrama

Liebfrauenmilch to nazwa, z którą osoby nie mające wcześniej do czynienia z językiem niemieckim (a przynajmniej ja), mogą mieć problem. Oznacza ona nic innego, jak mleko ukochanej Pani, a spoglądając na etykietę, łatwo domyślić się o kim dokładnie mowa. Mimo kontrowersji, jakie niesie za sobą użycie imienia Maryi na butelce wina, ciężko mówić o lepszej dla niego nazwie, jeśliby spojrzeć w przeszłość. Liebfrauenmilch nawiązuje bowiem do Liebfrauenkirche, czyli niemieckiego kościoła mariackiego pod wezwaniem Naszej Umiłowanej Pani. To właśnie w jego winnicach już w XVII wieku, był produkowany ten półsłodki trunek, by następnie trafiać na stoły nieco bardziej wyrafinowanych Niemców. 

Na przestrzeni lat tracił jednak na prestiżu, a ostatecznie stało się tanim winem, krytykowanym przez koneserów. Trafiło w moje ręce, gdy podczas kwarantanny zrobiło się o nim głośno wśród kont obserwowanych przeze mnie na instagramie. Nie wiem czym było to spowodowane, być może dopiero od niedawna zyskuje na popularności w polskich supermarketach.


W Wielkiej Brytanii, jest ponoć szerzej znane, jednak pod sympatyczną nazwą Blue Nun.



Mleko Pani jest białe

Skuszona odmiennym designem czyli ciemnoniebieskia butelka i wizerunek Maryi na przodzie, postanowiłam sprawdzić, czy gra jest warta świeczki. Nie zwracałam szczególnie uwagi na producenta, gdyż wiedziałam, że wszystkie wina typu Liebfrauenmilch są zgoła podobne - półsłodkie, białe i mają około 10% zawartości alkoholu. Zapłaciłam około 16 zł i chwilę później w mojej lampce zagościł, jak się potem okazało, godny następca Fresco. Było świeże, o lekko gronowym aromacie i miało w sobie nutę, której nie znałam u innych win z niskiej półki. Zakładam, że był to posmak winogron z gatunku riesling, które z tego co później wyczytałam, były bazą do komponowania jednych z najlepszych win. Dziś, w niebieskich butelkach znajdziemy niestety jedynie znikome ilości gron tej odmiany, choć jak zakładam, są one delikatnie wyczuwalne. A może podpowiada mi to tylko moja podświadomość 😆. Niemniej jednak, ten niemiecki trunek przekonał mnie do siebie i podobnie jak Choyę, polecam go wszystkim mniej wymagającym winiarzom. 




🍷 kraj pochodzenia : Niemcy

🍷 woltaż : 9,5%
🍷 cena : około 16 zł 
🍷 ogólna ocena : 8/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Malinowa Sophia Frizzante- wino czy raczej alkoholowy napój?

Bulgarius Prestige-prestiż w taniej cenie?